Nie daj się złapać

Złap je wszystkie – takim hasłem promowana jest gra Pokemon Go – fenomen, który zamienił ludzi w hordę zombie. Czy ja też gram? oczywiście, że tak, z kilku względów, o których poniżej.

Kilka dni temu, w Polsce oficjalnie pojawiła się gra Pokemon Go, aplikacja, na punkcie której oszalały trzy pokolenia użytkowników smartfonów. Dla mnie i mojego pokolenia -późnych lat 80-tych i wczesnych 90-tych, jest to całkiem naturalnie. Pokemony towarzyszyły nam bowiem codziennie rano, gdy grzeczne zajadaliśmy się płatkami przed wyjściem do szkoły. Apka trafiła jednak także, co dość naturalne, w gusta pokolenia młodszego, i co już mniej oczywiste, do ludzi po trzydziestce. Dziś idąc ulicami Warszawy, niezwykle łatwo trafić na młodą osobę, która w charakterystyczny sposób spogląda na swój telefon.

Złap je wszystkie!

Aplikacja trafiła idealnie w dzisiejsze potrzeby. Jest typowym zapychaczem czasu. Pokemony łapiemy w trakcie drogi do pracy czy szkoły. Spełniła także, w sposób świadomy lub nie, ciekawą rolę z socjologicznego punktu widzenia – wyciągnęła młodzież z domów. Kilkuosobowe grupki maszerujące z telefonami po parkach czy ludzie przesiadujący w charakterystycznych punktach miasta to teraz widok dość powszechny. Widać też, że Pokemony obudziły, tak obecnego w nas, ducha rywalizacji. Stały się również doskonałym sposobem na poznanie kogoś nowego, co w czasach Messengera i smsów, można ocenić wyłącznie pozytywnie.

Nie daj się złapać

Jednak, jak w każdym, masowym fenomenie, doszukuje się pułapek. I tak, w Pokemonach także widzę duże zagrożenia. Nie chodzi mi o te oczywiste, czyli kradzieże telefonów czy wypadki komunikacyjne spowodowane brakiem koncentracji na otaczającym nas świecie. Chodzi mi tutaj o coś poważniejszego. Od lat część społeczeństwa oburza się na poziom kontroli i opresyjność władzy. Niedawno, w Polsce uchwalono nową ustawę o służbach specjalnych, która pozawala służbom na jeszcze więcej – także w kwestii kontroli internetu. Spójrzmy więc na Pokemon Go. Aby w nie grać musimy zalogować się do konta Google, co w oczywisty sposób naraża nas na ekspozycje. Ale to nadal nie główny problem, który widzę. Potencjalnie niebezpieczny jest sam mechanizm działania gry. Otóż nieświadomy „trener pokemonów” biega sobie po mieście z włączonym nadajnikiem GPS i radośnie loguje się w kolejnych przystankach, które pozwalają mu uzupełnić zapasy zużytych przedmiotów. Dzięki temu, codziennie przekazujemy dokładne trasy swojej podróży, wyznaczając precyzyjnie punkty, w których bywamy. Potencjalnie przydatne informacje dla służb? – owszem. Doskonałe źródło informacji dla agencji reklamowych? – również. Ograniczanie prywatność na własną prośbę? – niewątpliwie.

Czy wymienione, negatywne strony Pokemonów są w stanie zniechęcić zachłyśniętą grą młodzież? Jestem przekonany, że nie. Co więcej, nie sądzę, aby ktokolwiek się tym przejmował. Wypada pogratulować producentom gry strzały w dziesiątkę.

A tak swoją drogą, to na Muranowie tylko szczury i gołębie… symptomatyczne.

Dodaj komentarz